Jak co roku, nadeszły takie dni, w których znowu zwalniamy tempa. Wyhamowujemy w tym kieracie obowiązków. Nasza „karuzela życia” zmniejsza prędkość. Bo nie da się tak pędzić na oślep przed siebie. Bezmyślnie… Automatycznie… Śmierć- to zagadnienie, które budzi powagę u wszystkich. Śmierci nie da się oszukać. Wobec tej kolei rzeczy jesteśmy naprawdę wszyscy równi. Polityk i hutnik. Kolejarz i pracownik zoo. Złotnik i brukarz. Multimiliarder i zadłużony żebrak. Gorliwie wierzący zakonnik i ateista. Jak mawiała moja śp. teściowa: „starzy Tam muszą iść. A młodych też potrzebują.”
Żyjąc na tym padole i wierząc w życie wieczne z szalenie nas kochającym odwiecznym Bogiem, musimy sobie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: czy życie wieczne jest EPILOGIEM (dodatkiem) życia ziemskiego? Czymś, na co sam jako taki nastolatek się łapałem- dodatkiem? Nagrodą, ale na zasadzie nagrody pocieszenia? „on był dobrym człowiekiem, tak go szkoda. Szybko zmarł. Biedak. Ale tam w niebie będzie się miał lepiej.” Jakie „lepiej”?! Co my wygadujemy??? Niebo nie jest zastępczą nagrodą pocieszenia. Nie jest epilogiem! Rozumiejmy to tylko tak, iż to życie ziemskie jest PROLOGIEM (wstępem) do życia wiecznego. Trochę lat spędzamy tu na ziemi, a to zasadnicze życie jest tam, w niebie! Ktoś mnie zapyta: „wierzysz w to mocno, Łukaszu? Na pewno po śmierci coś jest?”- ujmę to tak: czy wierzę? Rzeczywistość życia wiecznego… No właśnie, rzeczywistość- coś bardzo realnego. Wydaje się być dla mnie wyraźniejsza, niż ta tutaj na ziemi. Żyjemy w jakimś zamglonym „matrixie”. Wszystko jest poprzewracane do góry nogami- relacje międzyludzkie, wartości…
Każdy z nas, chociażby nie wiem, jakim był „kozakiem”, boi się momentu śmierci. Poza tym, nawet wierzący, zadają sobie pytanie- „co Jezus powie mi na Sądzie Szczegółowym, gdy podsumuje moje życie???” Czy ja zadaję sobie takie pytanie? Tak. Każdego dnia. Nieważne czy masz lat 19 czy 63, czy 79. Dzisiejszy dzień może być tym dniem, kiedy Bóg zawoła do siebie. Wtedy zacznie do ciebie docierać ta myśl: to się dzieje- tu i teraz.
Jeszcze jedno trzeba nam wyjaśnić, jeśli chodzi o kwestię przejścia z życia ziemskiego przez Sąd Boży do życia wiecznego. Otóż użyłem (jak my wszyscy) słowa „śmierć”. Nim to rozważanie zacząłem układać to już dźwięczała mi ta myśl w głowie- czy pojęcia „śmierć” nie nadużywamy? Pamiętacie uzdrowienie córki Jaira w Biblii?- „Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi”, mówi Jezus. W innym miejscu czytamy o wskrzeszeniu Łazarza: „Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę go obudzić.”- to tylko pokazuje, że jak mówił w jednej z homilii ks. Jarosław Cielecki- dla Boga nie ma pojęcia śmierci. O śmierci możemy mówić w kontekście śmierci wiecznej, jeśli ktoś całkowicie świadomie, całkowicie w wolnej woli odrzuci Boga. Nie ma śmierci, tylko, PRZEJŚCIE do Boga. Tego, który nas stworzył, który jest Absolutem. Istotą Najwyższą, odwieczną, nieomylną i wrzechmogącą.
W tych dniach, kiedy stoimy nad grobami bliskich i znajomych, modlimy się i zadajemy pytanie- co zrobić, by osiągnąć to życie wieczne z Jezusem, Maryją, Jego Matką i wszystkimi świętymi. Odpowiem nieco przewrotnie, że nie osiągniemy zbawienia dobrymi uczynkami. W uszach słyszę jak wręcz apeluje bardzo trafnie ks. Wojtek Grzesiak, że za złe uczynki nie pójdziemy do piekła, a za dobre uczynki nie pójdziemy do nieba. Nie! Dlatego, iż to by zrodziło pokusę samowystarczalnośći w stosunku do ofiary Jezusa na krzyżu. Do nieba pójdziemy nie dzięki dobrym uczynkom, ale dzięki ufnej nadziei, że to Jezus Chrystus, stuprocentowy Bóg i stuprocentowy Człowiek złożył doskonałą ofiarę za nasze grzechy i to jeden raz na zawsze. Mówiąc dzisiejszym językiem sądowniczym- wpłacił za nas kaucję i to najwyższą, odkupując nas na krzyżu.
Niech więc dzień po uroczystości Wszystkich Świętych, a więc wspomnienie bliskich i znajomych zmarłych nie napawa nas przygnębieniem czy strachem. Ja wiem, że przeogromna pustka w sercu po zmarłym bliskim, zwłaszcza utraconym w bliskiej przeszłości, daje o sobie znać, manifestuje się smutkiem, żalem, płaczem, może złością. Ten okres trzeba przeczekać. Nie powiem utopionej w żalu matce czy wdowie- „nie płacz, Twoja bliska/ Twój bliski raduje się teraz w niebie z Bogiem”. Taki zdruzgotany człowiek oburzy się na to nie zamierzone przecież zlekceważenie sytuacji. Jednak, gdy twój ból po stracie bliskiego się uciszy, to pamiętaj każdego dnia, że ta bliska osoba nie potrafi nasycić się ogromem szczęścia w niebie z Bogiem Trójosobowym, rzeszą świętych i świętych aniołów, bo „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.”
kl. Łukasz Pasławski