Bez kategorii

NIEDZIELA PALMOWA CZYLI MĘKI PAŃSKIEJ

W Jerozolimie było gwarno.
Ludzie rozemocjonowani, dzieci z gałązkami, płaszcze rzucane pod stopy osiołka.
„Hosanna Synowi Dawida!” – krzyczano.
Być może ktoś sądził, że to wjazd polityczny, może nawet rewolucyjny.
A On – spokojny. Milczący.
Znał ten hałas. Wiedział, że ten sam tłum, może ci sami ludzie, za kilka dni zawołają inaczej:
„Na krzyż z Nim!”

Nie dał się ponieść emocjom. Nie pozwolił, by rozgrzało Go uwielbienie ludzi.
Bo On wchodził do Jerozolimy nie po chwałę,
ale po krzyż.

To było Jego królewskie wejście – ale zupełnie inne niż oczekiwali.
Nie na rydwanie, nie w zbroi, nie z mieczem.
Na osiołku.
W prostocie.
Z sercem gotowym na odrzucenie.

I właśnie ta cicha pewność Jezusa porusza.
Bo On wiedział, że w tej hałaśliwej Jerozolimie – trzeba ciszy.
Ciszy posłuszeństwa Ojcu.
Ciszy miłości gotowej na ofiarę.
Ciszy Boga, który woli cierpieć niż nas potępić.

Bracia i Siostry,
my też dziś niesiemy palmy.
Ale czy w tym zgiełku świętowania, planów świątecznych, sprzątania, zakupów –
czy mamy w sobie ciszę serca?

Czy potrafimy wejść w Wielki Tydzień z tą samą pokorną świadomością, co Jezus:
że do chwały idzie się przez krzyż?
Że nie ma zmartwychwstania bez śmierci?

Jezus nie ucieka.
Nie ucieka przed hałasem. Nie ucieka przed cierpieniem.
Idzie – cicho, ale zdecydowanie – aby mnie odkupić.

A ja?
Czy Go rozpoznam, gdy będzie milczał?
Czy pójdę za Nim, gdy już nie będzie palm, ale tylko krzyż?

 

Nie daj się tylko wzruszyć – daj się poruszyć.

Siostro… Bracie…
Zatrzymaj się dziś na chwilę.
Zdejmij plecak codzienności.
Oprzyj się o drzewo… a najlepiej – o Krzyż.

Bo wchodzimy właśnie w najważniejszy tydzień roku.
Nie taki, co tylko przypomina… ale taki, który się wydarza.
Nie historycznie miniony.
Prawdziwy. Święty. Obecny i żywy.
Może i kolejny…
Ale może i ostatni? Albo jeden z ostatnich?
Wie to tylko Bóg…

To czas, by stanąć po stronie Chrystusa.
Nie z boku. Nie z ciekawością tłumu.
Nie z telefonem w ręku, jakby to była kolejna scena z filmu.
Ale z sercem.
Z drżeniem.
Z miłością.
Z odwagą.

Bo to czas wyboru. Czas krzyża. I czas zwycięstwa.

 

Drodzy Bracia Klerycy! Bracia Powołani!

Niech ten tydzień nie przejdzie obok was, jak kolejna „okazja do asysty”.
Niech to nie będzie tylko dobrze zorganizowana liturgia.
Nie stańcie po stronie tłumu. Stańcie przy Nim.
Blisko.
Z rękami gotowymi do posługi – ale przede wszystkim z sercem gotowym do miłości.

Bo kapłaństwo nie zaczyna się w momencie święceń.
Zaczyna się w Getsemani.
W tej jednej chwili, gdy decydujesz, że nie uciekniesz z Ogrodu.

Że zostaniesz.
Że pójdziesz za Nim – choćby na krzyż.

Niech Wasze „Hosanna” nie będzie tylko liturgiczną formułą.
Niech będzie decyzją: „Chcę być z Tobą, Jezu – do końca.”

 

We czwartek przyjdzie Wieczernik…
Potem Ogrójec…
Potem Piątek – nie czarny, ale Wielki.
A potem – noc Paschy.

Nie wzrusz się tylko.
Daj się poruszyć.

Bo On nie przyszedł, żeby Cię wzruszyć.
Przyszedł, żeby Cię zmienić.
Odkupić.
Przebaczyć.
I poprowadzić – aż po zmartwychwstanie.

Amen.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *