Drogie Siostry, drodzy Bracia
Od wielu dni zaczynałem pisać te rozważanie, aby ze swojej strony dołożyć małą cząstkę ewangelizowania siebie i nas wszystkich. W tym dniu uroczystym wygłaszane, pisane są miliony homilii, miliony rozważań. Ten fragment Ewangelii jest analizowany od strony teologicznej, historycznej bardzo wnikliwie. Doczekał się wielu wersji, wielu mądrych i wspaniałych interpretacji. Co jeszcze mógłbym ja dodać? Wielokrotnie włączałem komputer, uruchomiałem program edycyjny, siedziałem i patrzyłem na pustą „kartkę” na monitorze i … nic. W głowie miałem mnóstwo myśli, wiele koncepcji i … nic. Siedziałem i patrzyłem na ekran. Prosiłem „Panie Jezu pomóż mi”. Któregoś dnia, tak siedząc przed komputerem w pewnym momencie swoją wyobraźnią przeniosłem się o ponad dwa tysiące lat tam, gdzie na świat przyszedł Jezus, do Betlejem, odległym o 10 kilometrów od Jerozolimy, zaledwie dwie i pół godziny marszu. Znając z historii tamtych czasów i zwyczajów wyobrażałem sobie tamte miejsce, tamte dni. Dochodzimy do słów Ewangelii Świętego Mateusza, który nam opowiedział o tym co wydarzyło się wtedy, w tamtym czasie i tamtym miejscu. „Po zaślubinach Matki Jego, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie”. Kiedy czytamy jakie prawo u Żydów obowiązywało, kiedy mąż dowiedział się, że jego żona jest brzemienna bez jego udziału to możemy różnie zareagować i w tej sytuacji ze zrozumieniem przyjąć postanowienie męża o oddaleniu swojej żony. W przypadku Maryi było inaczej, wiemy to. W tamtym czasie Anioł Pański ukazał się Józefowi i nakazał mu co ma czynić. I tak się stało. Na świat przyszedł Jezus, którego posłał Ojciec, aby nas nauczał i zbawił.
Moi Kochani,
Można by snuć wielostronicowe teologiczne, historyczne dywagacje. Co one nam powinny przynieść? Co roku, kiedy zbliżają się święta Bożego Narodzenia już od chwili zauważenia w sklepach (zaraz po Wszystkich Świętych) pierwszych towarów Bożonarodzeniowych, które są wystawiane na półki i już wtedy jesteśmy „kuszeni” ich zakupem. Zaczynamy myśleć „idą święta, czas zacząć się do nich przygotowywać”. I jakie to są nasze przygotowania? Każdy z nas może w swoim rozmyślaniu zastanowić co robi w ten przedświąteczny czas. Żyjemy w czasach bezwzględnej konsumpcji, gdzie z każdej strony nas atakują reklamy typu „musisz to mieć”, „kup a będziesz szczęśliwy”, prezenty, prezenty, mamy kupować, kupować i kupować. Nawet zrobiono badania na pięciuset osobach jak wpływają zakupy na ciśnienie krwi. Okazało się, że mamy je wysokie. Czy zauważyliście, że w witrynach sklepów nie ma słowa „Święta Bożego Narodzenia” w jakiejkolwiek formie? Ja nie spotkałem nigdzie, jeżeli ktoś spotkał to proszę o informację, gdzie to było. W mieście, gdzie mieszkam już od wielu lat nie ma na rynku Bożonarodzeniowej szopki a kiedyś była. Szaleństwo przygotowywań, sprzątanie, zakupy, gotowanie, no i oczywiście prezenty. Zrozumiałe jest to, że małe dzieci czekają na prezenty, bo ich rozwój duchowy czy rozumienie świata Wiary jest niewielkie i nie powinniśmy się temu dziwić, że dzieci żyją tylko prezentami i zabawą. Ale my! Czym są dla nas Święta Bożego Narodzenia? Czy jesteśmy w stanie na chwilę się zatrzymać i pomyśleć o tym? Jezus żył 2000 lat temu, został ukrzyżowany za nas, aby nas wybawić od grzechu i nas Zbawić. Teraz świętujemy Jego narodzenie, czas cudowny, bo rodzi się nasz Pan, nasz Bóg. Ile czasu poświęcamy na rozważnie tego cudownego momentu w historii ludzkości? Ile czasu poświęcamy na modlitwę, na czytanie Ewangelii? Na pójście do kościoła o tak, aby w ciszy usiąść w ławce, w samotności i zastanowić się co jest naprawdę ważne w naszym życiu? Jezus oddał za nas życie. Urodził się, aby umrzeć za nasze grzechy. Pamiętajmy o tym.
Drogie Siostry i Drodzy Bracia,
Oddalamy się od Jezusa, przechodząc na stronę konsumpcjonizmu i wartości niekoniecznie ważnych w naszym życiu. Tracimy tożsamość duchową. Jeżeli porównamy nasze życie do książki to blaknie druk w nas zapisany. Na portalach społecznościowych krążą obrazki, że gonimy za pieniędzmi a potem i tak ich nie zabieramy ze sobą do grobu. To prawda. Oczywiście pieniądze są potrzebne, aby żyć, ale czy nasze życie ma polegać tylko za gonieniem za pieniędzmi? Rodzi się na Pan, nasz Zbawiciel, nie zapominajmy od kogo to wszystko mamy. Jeszcze jedna refleksja. Kilka dni temu w Magdeburgu w Niemczech rozegrała się tragedia. Wszyscy wiemy co się stało. Myślę, że nie tylko ja na to zwróciłem uwagę, ale zobaczcie, gdzie ludzie składali kwiaty, zapalali znicze, przynosili maskotki? Pod murami kościoła, przed wejściem. Wiem, że gdzieś we wnętrzu mamy Boga w sercu, tylko ten obraz trochę stał się rozmyty. Ale nie może być tak: ” jak trwoga to do Boga” Jak nam jest dobrze to odwracamy się od Boga, a jak choroba, tragedia to „Boże pomóż”. Pan Bóg ma być z nami „na dobre i na złe” a my z nim, to wtedy będzie tak jak ma być.
Drodzy moi,
Nie zapominajmy też o drugim człowieku, nie tylko od święta, ale też na co dzień. Dzielmy się uśmiechem, nadzieją i dobrami doczesnymi, jeżeli jest to możliwe. W ten cudowny i pełni nadziei czas pogódźmy się z tymi z którymi mamy jakiś zatarg. Niech rodziny spotykają w miłości i przyjaźni.
«Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do Siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, on bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: «oto dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel», to znaczy Bóg z nami.
Nie bójcie się przyjąć do swojego domu, do swojego serca nowo narodzonego Syna Bożego, Jezusa. Nie bójcie się zaufać Jemu, oddajcie siebie i swoje życie Jemu. Niech On nas prowadzi, bo On wie.
Czytajcie Ewangelię.
dk. Marek